TM: Półfinały za nami!

TM: Półfinały za nami!

Za nami dwa półfinały Turnieju Mistrzów. W pierwszym drużyna Titans mocno udokumentowała swoje aspiracje na obronę potrójnej korony, a w drugim Nankatsu pokonało u siebie River Plate 2:1. 

Titans po wyeliminowaniu swoich starych rywali, tj. Mechanicznej Pomarańczy oraz Boston Bruins - pogromca The Saints. Brzmiało jak hit i niewątpliwie takim było, jednak przewaga Titans była dużo bardziej widoczna i udokumentowana czterema trafieniami. 

Takiego wyniku na pewno nie spodziewali się kibice żadnej z drużyn, kiedy już w 9. minucie bramkę strzelił Ar IN CHAINS. Napastnik Bruins świetnie wykorzystał podanie Elo Melo i wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie. 

Boston nie zwalniał i kilka minut później wykreował sobie kolejną dobrą okazję, kiedy na bramkę uderzał Morningstar. Jego strzał jednak zatrzymał Czapixxx. 

Titans w pierwszej połowie miało wyraźne problemy i mogło przegrywać nawet 0:3, bo świetną okazję kolejny raz miał Ar IN CHAINS, jednak strzał okazał się niecelny i wynik pozostawał bez zmian. 

Obrona drużyny z Ekstraklasy spisywała się dobrze i do przerwy mecz zapowiadał nam niespodziankę. 

Po przerwie Titans zagrało dużo lepiej i już w 50. minucie wyrównali za sprawą kapitalnego strzału z rzutu wolnego autorstwa Loco Martineza. Kenji D. był bez szans przy tak perfekcyjnym strzale.

Tym golem Titans złapało wiatr w żagle i mieliśmy koncert. Pierwsza połowa to niewykorzystane sytuacje Bostonu, a druga to świetna skuteczność Titans. Najpierw MISZCZÓ dwukrotnie, w 58. i w 73. minucie przypomniał o sobie kibicom na stadionie, a w 80. Bruins dobił Ezechiel, wprowadzony kilkanaście minut wcześniej. 

Mimo, że mecz w statystykach wyglądał równo, bo posiadanie piłki było na podobnym poziomie, a w strzałach 6:5 to jednak ten niebywały zmysł do znajdywania się w wolnych strefach MISZCZA zdecydował, że Titans jest już niemal pewne gry w finale. 

W drugim spotkaniu Nankatsu dobrze zaczęło swój pojedynek z River Plate, jednak później zdjęli nogę z gazu i mogło być niebezpiecznie.

Najpierw Leather Rebel w 14. minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie, a później w 28. na 2:0 podwyższył karmelek. River, grające czwórką defensorów nie było w stanie powstrzymywać przeciwników, ale sytuacja nieco odmieniła się po zmianie stron.

Plate zmuszone do odrabiania strat zamieniło obrońcę na napastnika i w 3-5-2 wyglądali już dużo lepiej. Co prawda nie kreowali mnóstwa sytuacji, ale obrona w drugiej odsłonie meczu nie dała sobie już nic strzelić, a do tego Przemek Koprowicz po asyście Kamilceka był w stanie strzelić honorowego gola i przedłużyć nadzieję na awans swojej drużynie. 

W rewanżu River, mimo bycia czarnym koniem tych rozgrywek nie jest na straconej pozycji i mimo, że Nankatsu to wielka drużyna z niesamowitymi zawodnikami, to kto wie jak może zakończyć się to widowisko. 

Autor: GreQuinho

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości